Być chrześcijaninem

             
             Czynić dobro… To głębokie pragnienie wpisane w serce człowieka. Niestety, różne zawieruchy powodują, że w ludzkich słowach i czynach pojawia się zło. Nieraz ktoś swym agresywnym zachowaniem wzbudza postrach u wszystkich dokoła. Każdemu może się porządnie oberwać. W takich przypadkach, najczęściej pierwsze skrzypce wiodą zranione emocje. Jest to smutna konsekwencja bolesnej historii życia. Nawet poważne akty agresji nie są wtedy w pełni świadomym wyborem zła, ale formą odreagowania doznanych krzywd. Złe czyny takiego człowieka nie oznaczają automatycznie, że jego wnętrze jest znieprawione. Często jest to autentyczne poszukiwanie dobra po omacku. Tak naprawdę, najgroźniejsza postać zła występuje w innej formie, często obłudnie ukrytej.  

Czyste zło moralne, zarazem najbardziej perwersyjne, ma miejsce wtedy, gdy występują podwójne standardy moralne. Jedni oceniani są „tak”, a drudzy „inaczej”. Tym razem dotykamy już rdzenia ludzkiego serca, gdzie dokonują się w pełni autonomiczne wybory moralne. Dlatego dopiero na tym poziomie możemy mówić o czystej postaci zła. Człowiek znieprawiony dzieli wszystkich ludzi na dwie zasadnicze grupy: „my” i „oni”. Własna grupa jest utożsamiana z dobrem i prawem do ludzkiej godności. Druga grupa, różnie określana, jest traktowana jako synonim zła; grono „pod-ludzi” lub wręcz „nie-ludzi”.

Następnie wszystkie oceny konkretnych czynów są dokonywane z uwzględnieniem tego pierwotnego podziału. Tak więc z założenia wszystko, co „my robimy”, jest dobre, zaś wszystko, co „oni robią” jest złe. Tak oto pojawia się największa moralna nieczystość, która wszystko zatruwa. To już nie są „zranione emocje” biednego człowieka, ale przewrotny proceder gloryfikacji „swoich” i upadlania „obcych”. Podwójne standardy oznaczają, że każdy „nasz czyn” jest dobry, zaś każde „ich działanie” jest złe. Szczytem tej moralnej nieczystości jest podwójna ocena tych samych zachowań w podobnych uwarunkowaniach.

Obrazowo wygląda to tak. Jeśli „my” podajemy szklankę wody człowiekowi, jest to akt heroicznej wrażliwości moralnej. Jeśli czynią to „oni”, wówczas czynność ta ukazywana jest jako haniebna próba utopienia. Jeśli ktoś „z naszych” się przewrócił, to wznoszą się głosy współczucia i wsparcia. Gdy upadek dotyczy kogoś „od nich”, wtedy padają głosy pełne zażenowania i szyderstwa.  Co więcej, oceny te są formułowane jako „obiektywne prawdy”.

Podwójne standardy są sprzeczne z duchem Ewangelii. Założyciel chrześcijaństwa pyta retorycznie: „I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie?” (por. Mt 5, 43-48).  Tak! Jezus Chrystus przezwycięża dwie wcześniejsze mentalności: żydowską i pogańską. Rabini żydowscy dzielili społeczność na Żydów i pogan. Wobec pierwszych, jako członków narodu wybranego, istniał obowiązek miłości bliźniego. Do pogan odnoszono się z niechęcią, wręcz z nienawiścią, jako do nieprzyjaciół i grzeszników obrzydliwych Bogu. Z kolei u pogan istniał podział na ludzi wolnych, obdarzonych prawami obywatelskimi, i niewolników, traktowanych jako uprzedmiotowiona i pogardzana siła robocza.

Jezus zaprasza swych uczniów, aby kochać każdego człowieka, bez stygmatyzujących podziałów „my-oni”. Chodzi o naśladowanie Boga, który każdego człowieka obdarza godnością dziecka Bożego. Miarą miłości jest uczciwa ocena ludzkich czynów, niezależnie od pochodzenia, przynależności i poglądów; „czarne” jest „czarnym”, zaś „białe” jest „białym”. Dopiero równe traktowanie godności każdej osoby daje prawo, aby nazywać siebie chrześcijaninem. Bez tej bazy, nawet najwznioślejsza „obrona wartości” pozbawiona jest miłości chrześcijańskiej, stanowiąc jedynie grupowy egoizm.

Szczytem chrześcijańskiego życia jest miłość nieprzyjaciół. Znaczy to, że jako chrześcijanie nawet wobec wrogów i prześladowców odnosimy się z miłością. Nie chodzi tu o emocjonalne rzucanie się w ramiona, ale o stan serca, które rezygnuje z zemsty i z odwetu. Najbardziej boskim zachowaniem jest odpowiedzieć dobrem na doświadczone zło. Jezus udziela swym uczniom Ducha Świętego, aby „Boską mocą” szanować godność każdego człowieka i zawsze odpowiadać dobrem. Kto na serio współpracuje z Duchem Świętym, ten zdąża prawdziwie chrześcijańską drogą…  

28 lutego 2015 (Mt 5, 43-48)