Zachęcałem pewnego studenta do życia zgodnego z
prawdą. Na jego twarzy dostrzegłem narastający bunt, który przerodził się w
zdecydowany głos protestu. W pewnym momencie ciszę przeniknęły zdegustowane
słowa: „Dlaczego ja mam być uczciwy, skoro nawet na wysokich stanowiskach
kłamią”.
Powiedzmy szczerze! Argument bardzo mocny. Bez
wątpienia o wiele większe wymogi moralne należy stawiać dorosłym, którzy
piastują różne odpowiedzialne stanowiska, aniżeli młodemu człowiekowi, który
dopiero wchodzi w życie. Nie można zaprzeczyć, że każdego dnia ma miejsce
szereg zachowań tzw. „poważnych ludzi”, które pozostawiają wiele do
życzenia. Jednocześnie naturalną rzeczą jest szukanie autorytetów. I
tutaj właśnie naturalnie pojawia się logika sprawiedliwości, którą
zaprezentował wspomniany student.
Ten sposób podejścia do życia charakteryzuje się
zasadą zwykłej reakcji zwrotnej. Gdy spotykam się z dobrymi wartościami, czuję
się zobligowany i zachęcony do ich realizacji. Z kolei w przypadku zaistnienia
złych zachowań, odbieram to jako zwolnienie z obowiązku własnego moralnego
wysiłku. Przy takim rozumowaniu zachodzi swoiste kalkowanie tego, co spotkałem.
To może dotyczyć rodziny, pracy, znajomych. Wspaniale, gdy na horyzoncie pojawia
się autentyczny świadek moralności i głębokiej wiary. To wyzwala, zwłaszcza w
młodym człowieku, konkretne pokłady energii do realizacji napotkanych wartości.
W najbliższym otoczeniu jest wielu ludzi, którzy przekazują nam tak wiele
dobra, prawdy i piękna. Jednocześnie jednak dokonuje się bardzo mocne ciśnienie
anty-świadectwa. W życiu społecznym jest tak wiele braku szacunku i kłamstwa.
Często zafałszowanie i egoizm wysuwają się na plan pierwszy. W tym kontekście
pełne buntu słowa studenta stają się jak najbardziej zrozumiałe. I właściwie
przy takiej logice reakcji zwrotnej jest to nieuniknione zachowanie. Oczywiście
można powiedzieć o potrzebie koncentracji jedynie na wartościowych postawach.
Ale to oznaczałoby zamykanie oczu na wielką część „negatywnej rzeczywistości”;
swoiste trwanie w odrealnionym świecie tylko dobrych postaw.
Krzyk buntu studenta dał mi okazję, aby
podzielić się możliwością życia wedle zupełnie innej zasady. Czym
charakteryzuje się ten alternatywny sposób podchodzenia do świata? Otóż
określam go jako logikę przekształcania wszystkiego na drogę życia zgodnego z
nauką Jezusa Chrystusa. Nie zamykam oczu. Na miarę mych możliwości otwieram
umysł i serce na wszystkie najważniejsze wydarzenia i ludzkie postawy, które
mają miejsce w codzienności. Mam świadomość zarówno wzorcowych moralnie
sytuacji, jak takich, które mogą totalnie podłamać i zdruzgotać. I co z tym
wszystkim staram się robić?
Otóż dobre postawy pobudzają mnie do jeszcze
większego dobra. To raczej rzecz oczywista. Ale podobnie dzieje się w przypadku
złych postaw. Traktuję je jako konkretną motywację do jeszcze lepszego życia. Z
Duchem Świętym staje się to jak najbardziej możliwe. Pewien ksiądz odszedł z
kapłaństwa. Oczywiście bez żadnego osądzania go, potraktowałem to zdarzenie
jako wezwanie, aby jeszcze bardziej położyć akcent na wierne trwanie na drodze
podjętych przyrzeczeń. Pewna osoba podeszła do mnie z wyraźną ignorancją i
właściwie potraktowała mnie jak powietrze. Kiedyś bym raczej na to upokorzenie
jakoś odreagował. Teraz w pierwszym rzędzie postawiłem sobie pytanie, czy ja
nie traktuję nieraz innych jak powietrze? Zarazem doświadczone poniżenie stało
się źródłem nowej energii w pracy nad obdarzaniem szacunkiem spotkanych ludzi.
Dzięki odczuciu „na własnej skórze”, że jestem nic nie znaczącym powietrzem,
mogłem potem bardziej uszanować pijanego człowieka, który przyszedł do
spowiedzi.
Panie Jezu prowadź! Duchu Święty udzielaj siły,
abym wszystko przekształcał w prawdę Miłości wobec Boga i człowieka…
24 lipca 2014 (Mt 13, 10-17)